Opowiadania
"Jak to się zaczęło" (cz.1)
Biegłam ile sił w nogach podczas burzy ... Trzaskały pioruny ... Wycieńczona dalej biegłam ...
W końcu znalazłam jaskinię do ,której wbiegłam by odpocząć ,lecz nie na długo ,ponieważ wataha wilków nadal mnie goniła ... Po kilku minutach odpoczynku usłyszałam ujadanie wilków więc znów w drogę ! Biegłam dalej mimo intensywnie krwawiącej rany ... Mieniło mi się w oczach ... Musiałam stanąć ... Nie ! Nie mogę ! Złapią mnie i zabiją nie mogę ! Nagle przed oczami ukazał się wilk ,który wyglądał jak feniks ! Nie mogłam uwierzyć ! Poprosiłam o pomoc . Nie odezwała się tylko stanęła przede mną zasłaniając mnie . Nie wiedziałam co chce zrobić czy oddać mnie tej watasze ,która mnie ściga czy pomóc ? Nagle wataha zbliżała się do nas coraz bardziej i już było czuć wyraźnie ich zapachy . Chciałam porwać się do ucieczki ,lecz wilczyca stojąca przede mną zatrzymała mnie ... Obawiałam się najgorszego ... I chyba dobrze mi się zdawało ,bo wzięła mnie w pysk i pokazała tamtej watasze oni chcieli skoczyć po mnie ,lecz coś ich trzymało ... Nie mogli ... Wilczyca ,która trzymała mnie w pysku powiedziała :
- Odejdźcie stąd i dajcie jej spokój !
- Tak pani ... - odpowiedział alfa w watasze .
Nie mogłam uwierzyć ona była z nimi i mnie obroniła czy chciała mnie sama zabić? Nic nie wiedziałam. Wilczyca odstawiła mnie na ziemię i zadała pytanie :
- Jak się nazywasz ?
- Ja ... Ja nie pamiętam .
- Jak masz na imię ? - spytała ponownie.
- Nie pamiętam ! Zlituj się! - zaczęłam popłakiwać.
Zobaczyła jak płaczę i jej serce zmiękło.
- Dobrze uspokój się. A dasz radę sobie przypomnieć ?
- Hmmm ... Wiem ,że jestem jakaś dziwna nie wiem czemu ale czuję się strasznie silna.
"O nie ! To nie może być Ona!"
- A masz jakieś no nie wiem ... Umiejętności ?
- Jestem bardzo szybka, silna i nie wiem czemu jak leciała mi z tej rany krew to dalej biegłam. Nie bolało ...
"Szlag ! Nie wierzę !" - pomyślała wilczyca.
- Ohh ! Wiem ! Vallery to moja matka !
- Poważnie !?
- Tak co w tym dziwnego ? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Ty nic nie wiesz ? - Spytała ze zdumieniem.
- Ale czego nie wiem!? - zaczęłam krzyczeć.
- Spokojnie. Dowiesz się w swoim czasie a teraz pójdziesz ze mną.
- Nie ! Nie chcę z tobą iść ! Dziękuję za pomoc ale nigdzie nie idę ! - zaczęłam się denerwować.
- Chcesz przeżyć czy nie? - spytała stanowczo wilczyca.
- Chcę ale sama dam radę. - odpowiedziałam odważnie.
Wzięła mnie w pysk nie bacząc na nic nawet na to jak się wyrywałam i drapałam i gryzłam to nic nie dawało nie chciała puścić.
Po kilku minutach dałam spokój bo nie dałabym rady.
- Możemy się zatrzymać ? - spytałam.
- A jaki masz powód by to zrobić ?
- Jestem spragniona.
- Zgoda ale jeśli spróbujesz uciec i tak cię dorwę .
- Ani o tym myślę już wiem ,że nie dam rady.
- Grzeczna dziewczynka. - powiedziała dziwnie matczynie.
Postawiła mnie na ziemię. Podbiegłam do jeziora i zaczęłam pić ona także się przyłączyła. Zaczęłam rozmowę.
- Ile jeszcze będziemy szły do tego miejsca gdzie mnie zabierasz?
- Kilka godzin będziemy na noc.
Nie pytałam o nic więcej bo wiedziałam ,że to byłoby na nic.
- Dobra już się napoiłam.
- No to chodź.
Dziwne teraz pozwoliła mi iść. Mogłabym spokojnie uciec ale nie... Nie ! Coś mnie przy niej trzymało. I jeszcze muszę wiedzieć co to za miejsce.
***Po kilku godzinach lotu na niebie do celu***
- Fajnie się latało. - powiedziałam. Ale teraz wadera zachowywała się jakby mnie tu nie było. Dziwne wcześniej rozmawiałam z nią
swobodnie a teraz?
- Zamilcz i chodź. - Ponownie wzięła mnie w pysk nie dając swobody ruchu.
***Wkraczamy na teren watahy wadery***
- Łał ! - rzekłam.
- Milcz. - odpowiedziała szorstkim głosem wadera. Zaczęłam szlochać. Poczułam się z nią jak z matką ,która nie żyje a teraz jest już inaczej jakby uważała mnie za wroga.
- Dość ! - odkrzyknęłam. Wyrwałam się jej z pyska i zaczęłam biec w stronę bramy z łzami w oczach. Natychmiast zaczęła mnie gonić.
- Zostaw mnie ! - Zaczęłam znów gdy mnie dogoniła.
- Zrozum jesteś mi potrzebna i musisz ze mną iść. - oznajmiła swobodnie wadera. Wymknęłam się jej nie bacząc na nic.
***Uciekając przez las***
- Przestań uciekać i tak cię dorwę zmęczysz się tylko. - rzekła tak jakby troskliwie wadera.
- Ale ja nie chce nigdzie już z tobą iść! - krzyknęłam szorstko.
- Ale czemu? Wcześniej nie sprawiało Ci to problemu. - Rzekła.
- Bo jesteś wredną ,kłamliwą manipulującą uczuciami waderą!- krzyknęłam ze złości.
- Ah tak. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie zranił. - Odleciała ze łzami w oczach.
- Czekaj! Proszę nie odchodź! Jesteś dla mnie jak rodzina! - spróbowałam krzyknąć lecz niestety wyszło jak szept.
"Odleciała" - pomyślałam. "Co ja najlepszego zrobiłam!?" - obwiniałam samą siebie.
- Ygh. Moje życie nie ma sensu. - powiedziałam do siebie.
Zbliżała się już bardzo późna noc znalazłam jakąś dziuplę w drzewie ,wdrapałam się do niej i zasnęłam.
***Po obudzeniu***
Obudziłam się w dziwnej jaskini nie wiadomo jak i skąd... Nagle zobaczyłam biało-czarnego basiora był przepiękny i był starszy
ode mnie. Ja miałam 1 rok i 4 miesiące a on wyglądał na przynajmniej 1 rok i 8 miesięcy.
- Kim jesteś?! - zaczęłam krzyczeć.
- Spokojnie! Jestem Dio, jestem przyjacielem. - spokojnie powiedział.
- A skąd ja mogę mieć tę pewność? - zapytałam z nutką ironi w głosie.
- Bo Cię tu przyniosłem i opatrzyłem twoją ranę? spytał widocznie obojętny.
- Oh dobra powiesz mi gdzie jestem?
- Tak w lesie Sandrageo.
- Że co!? - krzyknęłam nawet nie znając tego miejsca po prostu miałam je we wspomnieniach.
- Narobiłaś sobie wrogów co? - spytał rozbawiony. - Obronię Cię jak coś. - powiedział odważnie.
- Nie o to chodzi... - rzekłam od razu pogrążając się we własnych myślach...
***Koniec cz.1***
"Co teraz będzie?" (cz.2)
- A tak serio to co jest ? - spytał troskliwie.
- Kojarzę to miejsce ,ale nie wiem skąd... - odpowiedziałam wciąż zamyślona. Podszedł do mnie i zaczął patrzeć mi w oczy. Zarumieniłam się i od razu schowałam pyszczek w łapy.
- To nic - odpowiedział z uśmiechem na pysku.
- Nie moja wina ,że mnie zawstydzasz - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Jaa... Kocham Cię... - rzekł nieśmiało i od razu odszedł zawstydzony równie mocno jak ja.
- Nie wstydź się uczuć - podeszłam i pocałowałam go. Przytulił mnie. Tak narodziło się uczucie.
- Może pójdziemy rozejrzeć się po okolicy to coś Ci przypomni ? - spytał.
- Tak myślę ,że to dobre wyjście. - odpowiedziałam do tego potakując.
***Nad rzeką skaczących ryb***
- Jak tu pięknie! - powiedziałam z zachwytem.
- Wiem. - odrzekł.
- To miejsce znam na pewno ! - krzyknęłam.
- Opowiadaj ! - rzekł zaciekawiony. Więc zaczęłam.
- Przychodziłam tu kiedyś z mamą jak byłam mała - i tu zaczęłam szlochać.
- Co się stało? - podbiegł do mnie.
- Nic po prostu ... Ona nie żyje ... I to wspomnienie wiesz ... Ale okej mówię dalej ... Miała na imię Vallery i jak byłam mała to zawsze tam przychodziłam i nawet tam poznałam swoją prawdziwą przyjaciółkę Snowy . - skończyłam.
- Ależ twoja matka żyje !!! - krzyknął.
- Że co?!?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Tak ! Ona wygląda jak feniks. Ma na imię Vallery i mówi ,że kiedyś zaginęła jej córka Valixy.
- Ja mam na imię Valixy ! - przypomniałam sobie. - Dlatego chciała mnie tam przyprowadzić ! - krzyknęłam.
- Gdzie ? - zdziwił się.
- Chciała sprawdzić czy to na prawdę ja. - rzekłam zachwycona.
- No to świetnie !! - krzyknął.
- Musimy ją odnaleźć i trzeba wyruszyć już teraz ! - rozkazałam.
- Ja nie idę teraz ,mogę najwcześniej za trzy dni.
- Czyli mnie nie kochasz?! - spytałam złośliwie żeby poszedł ze mną.
- Jak tak uważasz ... - odpowiedział zmartwiony.
- Przepraszam !!! - Krzyknęłam i wybuchnęłam płaczem.
- Już dobrze - zaczął mnie przytulać i całować po pyszczku.
- Wracajmy do nory. - powiedziałam z lekko drżącym jeszcze głosem.
***W norze Dia***
- Połóż się spać - powiedział czule.
- A ty chodź ze mną - powiedziałam.
- Na co ja ci tam? - spytał żartobliwie.
- A kto mnie ulula ? - spytałam żartobliwie jak on.
- Oj no dobra już - powiedział.
***W nocy przyśnił się koszmar Valixy***
- Mamo nie! - krzyczałam.
- Valixy muszę to zrobić dla dobra królestwa! - odpowiedziała.
- Ale za jaką cenę!? - krzyczałam ponownie.
- Nawet taką ale muszę cię bronić ! - odpowiedziała po czym wykonała skok w lawę.
- MAAAAMOOOOO !!! - krzyczałam rozpaczliwie. Zaraz po chwili z lawy wyleciał wilk podobny do feniksa nie wierzyłam.
- Mamo!?!??! - zdziwiłam się.
- Kochana !!! - płakała mama.
***Przebudzenie***
- Aaaaaa ! - krzyknęłam od razu budząc się.
- Co jest Valixy ?! - krzyknął Dio.
- Śniła mi się mama - przytulił mnie do siebie i całował czule.
- Spokojnie to tylko sen - Powiedział czule. Opowiedziałam mu go. Zdziwił się ,że takie coś się w ogóle mogło wydarzyć.
- Dobrze to jest teraz nie ważne - powiedział. Zaczęłam go namiętnie całować. On także mną zawładnął.
***Rano***
- Valixy kochanie ! - obudził mnie delikatnie.
- Ohh co jest ? Boli mnie głowa - powiedziałam.
- Masz gościa. - powiedział z uśmiechem. Weszłam do głównego pomieszczenia a przy stole siedziała ...
***Koniec cz.2*** ( wiem krótkie ale nie miałam weny przepraszam )
"Tajemniczy gość?" (cz.3)
- Mama ?! - krzyknęłam z niedowierzaniem.
- Tak córeczko , nie wiedziałam ,że wiesz - zdziwiła się.
- Dio mi pomógł.
- Ahh twój partner? - uśmiechnęła się. Zawstydziłam się.
- Tak ,mój ukochany - spojrzałam na niego i podszedł do nas.
- Zgłodniałem ,Valixy idziesz zapolować? - spytał.
- Tak a ty mamo? - spytałam nieczule.
- Jeśli mogę to zostanę. - powiedziała pytająco.
- Tak... - powiedziałam niedbale.
***Po wejściu do Lasu Skaczących Saren***
- Nie polujemy tu nigdy po co mnie tu przyprowadziłeś? - spytałam z uśmieszkiem na twarzy.
- Bo nie chciałem znosić tej przytłaczającej atmosfery z twoją matką - odpowiedział skrzywiony.
- Spokojnie ja też. - uśmiechnęłam się. Zaczął mnie całować po szyi. Później zapolowaliśmy. Była romantyczna kolacja wraz z moim ukochanym później spacer po Łące Fantazji.
- Było cudownie skarbie - powiedziałam.
- Wiem - roześmiał się. Jeszcze się trochę pobawiliśmy i obejrzeliśmy zachód słońca ze Skały Wilczych Magów.
***Po powrocie***
- Mamo jesteśmy. - powiedziałam.
- Ohh ,dobrze zrobiłam wam nowe posłanie bo tamto się już zepsuło.
- Nie trzeba było. - powiedziałam ucieszona.
- Dziękujemy - powiedział Dio.
- Czas na mnie dobranoc. - pożegnała się mama.
- Miłego wieczoru - powiedzieliśmy jednocześnie.
***Po wyjściu Vallery***
- Nawet miła - zaczął się śmiać.
- Ej to moja mama! - krzyknęłam ze śmiechem.
- No chodź tu. - powiedział.
- Nie! Berek! - zaśmiałam się.
- Mam Cię! - krzyknął rozbawiony.
- Słaba jestem z biegania. - powiedziałam.
- A jaka będzie dla mnie nagroda księżniczko? - spytał żartobliwie.
- Żadnej! - próbowałam się wyrwać ale był za silny.
- Na pewno? - roześmiał się.
- Dobra jaką chcesz? - spytałam zażenowana a za razem rozbawiona.
- Buzi. - powiedział.
- Dobra ale puść. - powiedziałam.
- Najpierw buziak. - zaśmiał się. Pocałowałam go.
- No puść! - zaśmiałam się.
- Jeszcze jeden! - roześmiał się.
- Nie! - krzyknęłam. - Umowa to umowa! - zaczęłam się śmiać.
- Dobra! - pocałował mnie.
***Następnego dnia***
- Wstawaj Valixy moja śpiąca królewno. - zaśmiał się.
- Nie chce mi się. - zaśmiałam się.
- Bo Cię zrzucę! - zaśmiał się.
- Dobra! Dobra! Poddaję się! - odkrzyknęłam. Zgramoliłam się z łóżka.
- Głodna? - spytał.
- Trochę. - skrzywiłam się.
- To idź coś upoluj! - zażartował.
- No wiesz co?! - zaśmiałam się.
- Chodź upolujemy coś razem. - odpowiedział.
***Po przybyciu do Lasu skaczących saren***
- Boję się. - wystraszyłam się.
- Co jest? - przybiegł do mnie z prędkością światła.
- Czuję jakieś obce wilki. - powiedziałam ze strachem.
***Koniec cz.3*** ( krótkie ale trzeba jakieś zaciekawiające zakończenie zrobić :D )
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz