Fantazje Lilly


„Opowieści ze Świata Magicznych Wilków”




 Siedziałam sobie na chmurze, kiedy podleciała do mnie Valixy.
- Lilly? – Zapytała.
- Tak?
- Stado jest głodne.
- Wyślij oddział 4 łowców na polowanie do Lasu Skowronków. Niech zapolują na jelenie. Kiedy upolują dwa, niech przywódca pierwszej grupy łowców zawyje na znak że upolowane. Powiedz głodnym wilkom, że jak usłyszą znajome wycie mają przyjść na obiad.
- Oczywiście. A ty nie idziesz na posiłek?
- Nie jestem głodna. Byłam nad Rzeką Skaczących Żab.
- A wiec, już idę im powiedzieć.
  Kiedy Beta poszła, zleciałam na Łąkę Latających Maków. Kiedy byłam na miejscu poszłam truchtem w stronę nor.
 Jak doszłam, zobaczyłam w trawie Green Paw. Podeszłam po cichu i polizałam go w ucho. Odwrócił się szubko, bo się trochę przestraszył. Jak mnie zobaczył uśmiechnął się czule, i zapytał zamykając oczy.
- Jak się ma najpiękniejsza alfa na świecie? – zbliżył swój pyszczek do mojego.
- Jaki komplement. – Powiedziałam. – Miło, że tak mówisz, ale najpiękniejsza to ja nie jestem. To ty chyba nie znasz Delsy. To dopiero jest piękna wilczyca.
- Dla mnie ty jesteś najpiękniejsza… - Szepnął i polizał mnie.
- A tak wracając do pytania, to całkiem dobrze. Wysłałam czterech głównych łowców na polowanie. Będziesz jadł?
- Kiedy jesteś przy mnie, nic więcej się nie liczy. – Powiedział i zaśmiał się, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
- A jak ma się najlepszy partner najpiękniejszej partnerki?... Yyyy to znaczy wilczycy, tak, wilczycy… - Uderzyłam się łapą w głowę. Poplątałam się całkowicie. Powiedziałam jeszcze raz:
 - Ok. to powtórzę… - Green zaśmiał się – A jak się ma najlepszy partner najpiękniejszej jego zdaniem wilczycy? – Zapytałam dokładnie wymawiając każde słowo.
- Aaaaa fajnie – powiedział patrząc w niebo. – Lecisz ze mną do nieba? - zapytał z ironia w glosie i puscil mi oko.
- Że gdzie? – zdziwiłam się – Aaaa, do Królestwa Pegazów?
- Dokładnie.
- No to spoko. Dawno tam nie byłam.
- Przecież leciałaś tam niedawno.
- To nie tam. Po prostu chciałam przespać się na chmurze.
- Rozumiem… To jak, lecimy?
- Pewnie, chodź.
        Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Green Paw poleciał zaraz za mną.
 Kiedy dotarliśmy, król pegazów przywitał nas ciepło i poszliśmy do Skrzydlatego Parku. To ogromna chmura położona niedaleko Zamku Pegazów. Usiedliśmy na ławce, oparłam się o niego. Nagle mi się coś przypomniało.
- Przecież wojownicy są na patrolu! Nory ze szczeniętami nie są pilnowane! Jest tam tylko kilka wilczyc. Łowcy są na polowaniu! Musimy wracać!
- Zapomniałem!... Kurcze, musimy się spieszyć!
Wylecieliśmy z parku i zaczęliśmy lecieć w kierunku nor. Z góry zobaczyłam kojota, który zabierał jedno z małych! Samice spały i nie słyszały niczego.
- Zostaw tego szczeniaka! – Krzyknęłam. Zwierze popatrzyło się na mnie, i zaczęło uciekać. Poleciałam za nim jak najszybciej. Greek poszedł sprawdzić czy pozostałe szczeniaki są bezpieczne.
       Leciałam coraz szybciej. Chciałam jak najszybciej dorwać i zabić tego wrednego kojota! W końcu kiedy byłam już blisko napastnika, przyspieszyłam jeszcze bardziej. Udało mi się chwycić go za ogon. Zwierz zatrzymał się wypuścił szczeniaka z pyska żeby się bronić. Kiedy tylko młody był wolny uniosłam się wyżej nadal trzymając zwierzę w pysku. Wtedy dołączył do mnie Green Paw.
- To co z nim zrobimy? – zapytałam
        Zawył i krzyknął:
- Kto ma ochotę na kojota!?
        Zleciały się trzy wilczyce z pod nor a dwie zostały.
-Więc łapcie! – Dodał po chwili
Zrozumiałam o co chodzi i wyrzuciłam zwierze w powietrze. Leciał jeszcze chwile i upadł na ziemie. Chciała wstać i uciec, ale miał za mało sił. Wilczyce go dopadły i zjadły. Wzięłam delikatnie szczeniaka w pysk i zaniosłam go do jednej z nor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz